Udało mi się wreszcie skończyć serwetkę rozpoczętą wieki temu. Wyszyta, wyprana, wykrochmalona, wyprasowana, wycięta. Wygląda.,.. tak:
Skąd wzięłam wzór..? Nie pamiętam. Z jakiegoś zeszytu z wzorami zapewne.. Malutka jest, ma 31x26cm
Dorobiłam również drugiego owocka dla znajomej. Tym razem cytrynka wyszła. Z dyńką prezentują się tak:
Niby fajna, ale.. dyńka bije ją na głowę ;)
boszsz! jakie cudo, baaaardzo mi się ta serwetka podoba :D
OdpowiedzUsuńno proszę jak to twórczo się czas spędza:D też zrobiła dynię ale jakoś nie mam weny żeby jej dorobić listek ... serwetka wspaniała:D
OdpowiedzUsuńPiękna po prostu piękna, brak słów, ja właśnie wycinam kolejną ozdobę :))
OdpowiedzUsuńwow piękna serweta! Richelieu to jest czarna, a właściwie biała, magia dla mnie, zawsze mi się podobał...
OdpowiedzUsuńdyńka i cytryna fajowe ;)
Za richelieu podziwiam podwójnie, bo nijak nie mam do tego cierpliwości! :))
OdpowiedzUsuńserwetka cudna ... a i cytrynka świetna ;)
OdpowiedzUsuńSerweta przecudnej urody,życzę wielu inspiracji i kolejnych owocków:)
OdpowiedzUsuń