Na parapecie od kilkunastu dni wiosennie.. Hiacynty świeżutkie..
A tymczasem, dokończyłam firankę! Nareszcie. Tu rzucona na panele, dopiero co po ostatnim dorobionym kwadracie. Jeszcze świeża, jak hiacynty, nie obrębiona, niewyprasowana. Ale cała.
A tutaj już ząbki brzegowe..
.. i ząbki dolne, ząbkowane..
..oraz firanka w całej okazałości na tle okna dziennego..
.. i nocnego..
Na parapecie po dniach kilku hiacynty się zaróżowiły, rzeżucha wyrosła, wprowadził się nowy hiacynt i gromadka żonkili. A za oknem pojawił się kolejny atak zimy i śnieg.
Aby zimę przepędzić i powitać wiosnę na firance zawisły szydłopisanki.
Kwiaty w pełnym rozkwicie. Rzeżucha zjedzona, kiełkuje pietruszka ;)
Oby do wiosny! To już podobno w tym tygodniu :D