Kurcze, coś cięgle to samo mi ostatnio wychodzi :> Zaczęłam dziś dłubać jakąś maskotę szydełkową, rozgrzebaną mam szydełkową torebkę (docelowo ma być jeszcze krzyżykami wyszywana), rozgrzebany mam szalik z fantazyjnej włóczki turkusowo-czarno-zielonej.. a zakończone same frywolitki..
Tu żółta, wiosenna serwetka. Malutka jest, 17cm średnicy. Wzór wzięłam z 'Anny' majowej z 2000 roku.
A tu skończona paręnaście tygodni temu inna frywolitkowa, w sumie moja pierwsza taka serwetka. Leżała zapomniana w koszu z robótkami. Przejechałam żelazkiem i jest. Wzór z głowy, wymiary 28x18cm. Kordonek beżowy cieniowany.
Już sobie następną serwetkę tą samą techniką wypatrzyłam z gazecie. Ale ją chyba będę robić rok.. Na razie zamówiłam kordonek :)
Ehhh.. chciałabym umieć supłać takie cuda :)
OdpowiedzUsuńPiękne te frywolki, zwłaszcza ta melanżowa, prawdziwe cacko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Świetne serwetki, zazdroszczę Ci, bo ja tego nie potrafię :))
OdpowiedzUsuńWażne, że w ogóle coś kończysz, to najważniejsze! ;) :)) Serwetki bardzo fajne :)
OdpowiedzUsuńkapitalne te kwadratowe - jeszcze takich nie widziałam!
OdpowiedzUsuńpiękne te serwety ... ja z igłą mam o tyle problem że niestety nie umiem wymierzyć ile nitki sobie zostawić na przeciąganie:/
OdpowiedzUsuńRogrzebane wiele robótek, ale po prostu masz ciągoty i dar do frywolitek. Nie walcz z tą chorobą abyśmy miały ciągle czym oczy pocieszyć- pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNieustająco podziwiam!! :)
OdpowiedzUsuńpiekna, i ksztalt i wykonanie i zakrecony (jak dla mnie)wzor :)
OdpowiedzUsuń