Koniec urlopu. Cudna Irlandia została już tylko wspomnieniem.
Prócz zwiedzania udało mi się trochę pomachać igła frywolitkową. O zabranie jej prosiła mnie moje koleżanka, do kórej pojechaliśmy w odwiedziny na szmaragdową wyspę. Chciała się nauczyć frywolitek, więc.. uczyłam ją :)
Oto efekt kilku wieczorów tłumaczenia, plątania nitek..
Jakość zdjęcia mocno taka sobie - robione naprędce w trakcie pakowania do wyjazdu. Ze sobą zabrałam zielone coś, leżące po lewej na dole. Mam zamiar dorobić czwarty kwadracik i mieć z tego podkładkę pod kubek.
Nie mam niestety fotki plątanin koleżanki :)
Och no piękni :) zielona frywolitka prosto z Irlandii ;D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
haha, właśnie specjalnie zabrałam ZIELONY kordonek ze sobą ;D
UsuńMieć takie wspomnienia...marzenie.
OdpowiedzUsuńJesteś dobrą nauczycielką, frywolitkowe drobiazgi śliczne.
Pozdrawiam.
Połączenie miłego z pożytecznym :) Zastanawiałam się wielokrotni jak to jest z zabieraniem do samolotu rzeczy typu igły i druty, ale zdaje się nie ma żadnego problemu, prawda?
OdpowiedzUsuńw bagażu głównym mogą być, ale w podręcznym nic metalowego.
Usuń